Najnowsze wpisy, strona 8


lip 24 2004 Do you believe in destiny?
Komentarze: 1

Już jakiś czas temu stwierdziłem, że zjawisko zwane przeznaczeniem raczej nie istnieje. Gdyby istniało, byłoby to zdecydowanie przygnębiającym faktem. Na nic nie masz wpływu, bo wszystko jest Ci z góry zapisane i cokolwiek byś nie zrobił, to i tak stanie się to, co się stać miało. Coś tu jednak nie pasuje. Przecież żyjemy, funkcjonujemy w świecie, wpływając na jego dalsze losy, więc jak nasze czyny mogą być całkowicie obojętne dla jego przyszłego oblicza?
Zacząłem się skłaniać ku innej teorii, której jeszcze wtedy nie potrafiłem nazwać, a o której przypomniałem sobie niedawno. Dowiedziałem się o jednej z teorii chaosu, która pasuje do mojego wyobrażenia o prawach rządzących tym światem. Teoria ta, nazywana efektem motyla, najkrócej mówiąc zakłada, że machnięcie motylego skrzydełka w Nowym Jorku może spowodować huragan w Japonii. Wbrew wszelkim pozorom, które nasuwają się na myśl po przeczytaniu tego zdania, ma ona konkretne odniesienie do rzeczywistości. Oznacza, że wszytsko jest ze sobą powiązane i nic nie może istnieć samoistnie. Jednym z najważniejszym jej wniosków jest to, że każda, nawet najmniejsza ingerencja w rzeczywistość, może mieć niewyobrażalne skutki.
No tak, ale co to znaczy w praktyce? Załóżmy, ktoś wychodzi z domu, wsiada do samochodu i po chwili na przejściu potrąca pieszego. Niedobrze. W tym miejscu można skłonić się do twierdzenia, że tak miało być. Ale czy stało by się tak samo, gdyby rzeczony kierowca przypomniał sobie, że zapomniał kluczy i wrócił do domu? Chyba raczej nie, bo na przejściu juz by nie było pieszego...
Co z tego wynika? Przeznaczenie to mit. Wszystko wpływa na wszystko. W każdej chwili możemy zmienić losy świata. O czym zresztą, dobrze radzę, nie starajmy się cały czas pamiętać...

Czas jest najlepszym nauczycielem, ale nieczęsto ma dobrych uczniów. Francois Mauriac

felis : :
cze 26 2004 Wybitnie wybitni
Komentarze: 5

Ukuliśmy wczoraj taka teorię - rocznik '88 wziął to, co najlepsze z lat osiemdziesiątych i dlatego jest taki wyjątkowo wyjątkowy. Coś w tym chyba musi być... Gdy rozstajemy się z ludźmi z naszej Dwójki, wszyscy dopiero doceniamy jakie te trzy (w niektórych przypadkach dziewięć ;)) lata były świetne. Po prostu cool i trendy. ;)) Co prawda zaczęło się od niezbyt dobrych miłego początków... Start klasy pierwszej - nieufność, zachowawczość, czujność. Na początku stwierdzenia, że trzymamy się tylko w swojej grupie, które potem (dzięki Bogu) poszły w niebyt.  Później było już tylko lepiej. Druga klasa była, że tak powiem, przygotowaniem do tego, co się działo w trzeciej. A działo się, działo. Dobrze w większości, ale i niedobrze. Screenplay writting by zespół autorski, Siwester 2003/04 i dwie godziny wolnych (i nie tylko), jarocińskie prezentacje teatralno-piwne, Rybin Gate, gdzie czarne stało się białym, co było niemożliwe, letkie urodziny Letkiego & Chebla, Kamiński's restaurant, numa numa jej i godziny tańca bez przerwy, amba amba connection (ew. disconnect) na ogniskach, irlandzko-mylovitzowskie festyny, Czermin i... sami wiecie co - zimny prysznic dla wszystkich. Cała reszta, dla której zabrakłoby miejsca, jeśli chciałbym wszystko opisać. Telegraficzny skrót to jednak żaden sposób, bo wybitnej wybitności tak się opisać nie da. Trochę mi tylko żal czasu, który można było lepiej wykorzystać, ale co tam... Było świetnie. Wszyscy się zmienialiśmy, najczęściej pod wpływem otaczających nas ludzi. I wyszło nam to na dobre. Teraz czas opuścić szkołę i pójść gdzieś, hen. Co robić, nie ma wyjścia. Ale przecież to od nas zależy, czy zostaniemy przyjaciółmi. Czego wszystkim i sobie życzę.

Przyjaźń jest jak nieśmiertelnik; blady - ale nigdy nie zwiędnie. Henryk Sienkiewicz

felis : :
maj 07 2004 Non omnis moriar
Komentarze: 8

Pogrzeby mnie przygnębiają. Zawsze i nieodmiennie. I chyba nie jestem w tym odosobniony. Ludzie. Słowa. Smutek. Łzy. Kwiaty. Dźwięk trąbki. Trumna. Grób. Obraz, który nie daje o sobie zapomnieć. Dotyka do głębi. Już czujemy łzy cisnące się do oczu i odbierające głos. Myśli... Śmierć jest nieuchronna. Wszyscy umrzemy. Jasne. Jednak przy takich okazjach bardzo chcę wierzyć. Chcę wierzyć, że śmierć nie jest końcem wędrówki. Że jest jej początkiem. Wtedy lęk minie. Chociaż żal po stracie i wiarą trudno ukoić.

W jeden dzień siostry z losu się poczęły. Miłość i Śmierć. Giacomo Leopardi

felis : :
maj 06 2004 Już (na szczęście) po!
Komentarze: 3

Kolejny krok na mojej drodze do mądrości zrobiony. Przynajmniej oficjalnie, bo nie wierzę, by w zdobyciu prawdziwej mądrości pomogła mi szkoła czy egzaminy. Dzisiaj napisałem egzamin z części matematyczno-przyrodniczej, który zakończył dwudniowy ciąg testów, tym samym uwalniając mnie od presji, stresu etc. Choć, trzeba przyznać, nie były one zbyt duże, prawie w ogóle się nie denerwowałem, mało tego, uspokajałem innych. Nie miało tu wcale wielkiego wpływu to, że już jestem przyjęty do liceum. Wcale a wcale. Po prostu nie uważam, żeby to było na tyle trudne, by warte było nerwów. I tyle. Mimo to, oczywiście, musieliśmy uczcić udane albo nieudane (na razie jestem dobrej myśli, ale czas zweryfikuje) egzaminy. I uczciliśmy. :))

Nadzieja jest dobrym śniadaniem, lecz kiepską wieczerzą. Francis Bacon

felis : :
kwi 23 2004 C'est la vie... Cały twój Paryż z pocztówek...
Komentarze: 26

Wczorajszy dzień upłynął mi pod wielkim i kolorowym znakiem "Rzecz jasna". Wraz z naszym genialnym Zespołem Teatralnym "C'est la vie" byliśmy w Jarocinie na Prezentacjach Regionalnych. O występie rozpisywał się nie będę, chociaż podobno był to nasz najlepszy, jak do tej pory, ale... Dawno nie pamiętam takiej całodziennej głupawki! From dusk till down, oh yeah. ;))) Wyjazd o 6:45 i zaczął się nieprzerwany śmiech. Super zabawa. Totalny "omo-intelidżent" - logiczne myślenie było niewskazane. "Niestety, proszę państwa, niestety, zdarzył się też wypadek nieprzyjemny" - może właśnie dlatego, że nasze mózgi przeszły w stan rozluźnienia (mianowicie zdarzyła się sprzeczka, która, mam nadzieję, zostanie szybko rozwiązana). Te dzikie pomysły np. robienie nalakierowanych włosowych rogów o długości coś koło 60 cm, liczenie "pań lekkich obyczajów", hyhy, śpiewanie, nie, nie śpiewanie, ryczenie każdej jednej piosenki Myslovitz, co to właśnie leciała w radiu (zaowocowało to tym, że koleżanka Słońce ma dzisiaj lekką chrypę ;)). Pani reżyser wykazała się niezłym hartem ducha, że nie zareagowała na wrzaski typu: "Ktoś pierdnąąął!", a potem: "Otwórzcie oknaaa!". ;)) A, no i jeszcze mina tego małego, który otworzył drzwi męskiego kibla, a tu z piętnaście osób, w tym sześć dziewczyn (choć trzeba przyznać, mina dziadka, który był następny, niewiele się różniła od miny tego szczyla ;)). W kiblu zresztą działy się różne ciekawe rzeczy - wyobraźcie sobie siedem osób zamkniętych w małej kabince albo rzucanie się na członka komisji w celu wyciągnięcia z niego "jak mu się podobało" (pewne puszki już sobie wtedy spokojnie leżały w koszu, zgniecione i dla niepoznaki owinięte dupnym papierem - możecie się tylko domyślać po czym). ;)) A poza toaletą - paniusia na "Byczku Fernando", która chciała kogoś wyrzucić i prawie ją by za to wyrzucili... Jest jednak sprawiedliwość na tym świecie. ;) Ale uprzejmości to chyba nie ma - podchodzę do jakieś dziewuchy i grzecznie pytam o drogę na rynek, a ona odchodzi bez słowa i ze wzrokiem wskazującym na to, że zapewne chciałem ją zgwałcić. ;) Obejdzie się i tak udało nam się dojść. :] A wcześniej to sobie nawet obiad zjedliśmy! A za co, moi drodzy, no za co? Za "bon towarowy", jak za komuny normalnie! Kelnerki też jak za komuny - savoir-vivre opanowany na poziomie "Czego?!". ;)) W jednym słowie co mogę powiedzieć o tym dniu? Hmmm...  Chyba się tak krótko nie da... W każdym razie każdemu życzę takiej zabawy i takich wspaniałych ludzi przy boku. Jak już to ktoś przede mną powiedział: "skarb". :) 

Nawet cień przyjaciela wystarczy, aby uczynić człowieka szczęśliwym. Menander

felis : :