Archiwum styczeń 2004, strona 1


sty 12 2004 Short note about diarys
Komentarze: 5

Przyznaję, ja też prowadziłem kiedyś pamiętnik. Z różną systematycznością (nie oszukujmy się - jak większość rzeczy w moim życiu), ale prowadziłem. Nawet zapisałem trzy kajety, pisząc parę ładnych lat. Teraz kiedy do tego wracam, teksty wydają mi się błahe, trywialne i co najwyżej pół-szczere. Może nie potrafiłem się bardziej otworzyć, wyłożyć spraw istotnych, ale przychodzi mi na myśl, że wszystkie pamiętniki, dzienniki, czy jak je zwać, są podobne. Albo takie jak moje: opis codzienności nie ukazujący niczego poza zajęciami piszącego i nie mówiące nic o nim samy, albo coś zupełnie przeciwnego, przesadne otwarcie się, opisywanie wszystkich najdrobniejszych szczegółów życia emocjonalnego, które i tak za parę lat nie zainteresują nikogo, nie wyłączając piszącego. Z wszystkich chyba tylko te internetowe są jakieś prawdziwe, choć i one mają wady, przecież wiedząc, że nasze uzewnętrznienie mogą przeczytać zupełnie obce nam osoby, zmienia trochę jego formę. Jaki nasuwa się wniosek z mojego wywodu? Jakkolwiek byśmy się nie starali, zwierzanie się kartce papieru (czy np. klawiaturze komputera), nie zastąpi rozmowy z prawdziwym przyjacielem, który w razie potrzeby pomoże, z którym możesz się powygłupiać, który zawsze powie, że będzie lepiej...

Życie jest najpiękniejszą z bajek. Hans Christian Andersen

felis : :
sty 02 2004 Happy New Year!
Komentarze: 4

Większość przerwy świątecznej już za nami. Święta minęły, Sylwester minął, jeszcze troche można poleniuchować, ale w pamięci siedzi, że za chwilę trzeba będzie włożyć plecak i biec do szkoły. Makabra... Póki, co jednak żyję tym, co się wydarzyło.
Święta... W tym roku przyniosły wiele zmian. Zwykle wigilia oznaczała dla mnie kolację w gronie dość dużej, bądź co bądź, rodziny (rodzice, ciocie, wujkowie, kuzyni, babcie), tym razem było to kameralne spotkanie z rodzicami - w trójkę. Na początku żal było mi tego całego radosnego szumu, biegania, wszystkiego, co jest związane z świętami wśród dużej rodziny. Później zmieniłem zdanie. Wiadomo - poprzednie były świetne, ale ta wigilia dała mi odpocząć od otoczki, poznać inny sposób spędzania tego dnia. B. mi się on podoba.
Sylwek - to jest temat bardzo świeży, o którym można by pisać i pisać. Siwester, impreza u mojej kumpeli, była genialna. Świetne towarzystwo, zabawa, no i 'primavera' :). Wszystko było super. Dziury w pamięci: małe. Podobno zapomniałem o jakimś toaście przy Eminemie, przy którym, zarzekałem się, że to będzie jedna z rzeczy, które na pewno zapamiętam, ale co tam... ;) Ludzie pod wpływem 'primavery' robią różne rzeczy. Ja urządziłem w kuchni konkurs mokrego podkoszulka, a byli też tacy, co uwierzyli, że bigos to sałatka marchewkowa... ;) Odbyły się też (podobno, bo albo nie pamiętam, albo mnie tam nie było) zawody znajomości "Aniele", Arek vs. Filu, zakończone "Dla wszystkich fajnych babek!" w uroczym wykonaniu Sylwii. Ogólnie rzecz ujmując, dużo rzeczy nie zawiodło moich oczekiwań, a znakomita większość je przerosła.  Przekonałem się, że wolny taniec można tańczyć do wszystkiego. Że jak się posiedzi z głową nad kiblem przez parę chwil to mdłości mijają (albo i nie). Że dziury w rajstopach (nie, nie moich ;)) na ogół się powiększają, jak się im pomoże. Że tańczenie w kuchni jest równie przyjemne. Że czas za szybko mija. Że dźwięk hh po techno to muzyka dla moich uszu. Wiele innych rzeczy też się dowiedziałem, choć nie wszystkie mogę tu umieścić, ale okazuje się, że taki Sylwek, a ile można się nauczyć... ;) 

Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów. Isaac Newton

felis : :