lip 10 2006

sennik


Komentarze: 3

Śniło mi się coś nieprzyjemnego. Śniło mi się, śniło, materia snu mnie otaczała, otaczała, coraz ciaśniej i ciaśniej. I zdecydowanie nie podobało mi się to. Nagle jednak zrozumiałem, że takie natężenie niezwykłości i absurdu po prostu nie może istnieć w rzeczywistości (jakkolwiek po rzeczywistości spodziewam się bardzo wiele) i musi być to tylko sen. W tym cudownym momencie zmienił swoje oblicze - nic już nie było groźne, nic nie przerażało, nic nie denerwowało. Wchodziło się w niego jak w grę komputerową, z lekkim dreszczykiem emocji i poczuciem, że w żaden sposób to niczego nie zmieni.
Potem się obudziłem. I miałem rację - niczego to nie zmieniło. Nawet nie zapamiętałem tego snu. Tylko gdzieś z tyłu głowy tkwiło delikatne poczucie zwycięstwa. I niewyspanie.

Marzenia senne na jawie – to nadzieja. Arystoteles
felis : :
panna t.
11 lipca 2006, 02:38
męczą sny, jak gdybym żyła za dwoje.
10 lipca 2006, 13:04
Niewyspanie, to wtedy kiedy koniec snu trzeba wymyśleć samemu :)
10 lipca 2006, 11:53
Sny czasem potrafią wiele nauczyć.

Dodaj komentarz